Prowizorka trwa najdłużej
Kiedy w 1945 roku w stolicy naszego kraju podjęto decyzję o szybkiej odbudowie, okazało się, że osoby za nią odpowiedzialne pracujące w Biurze Odbudowy Stolicy najzwyczajniej w świecie nie maja gdzie mieszkać. Bardzo szybko ktoś wpadł na pomysł, by do tymczasowego zamieszkania wykorzystać fińskie domki drewniane, które za pośrednictwem Związku Radzieckiego trafiły do naszego kraju. Okazało się, że jest to świetny pomysł. Domki były solidne, łatwo się składały i były bardzo praktyczne. Dwóch dorosłych mężczyzn mogło taki domek zmontować praktycznie w ciągu dwóch tygodni. Pięć lat, na jakie określono ich użyteczność, szybko się skończyły, a domki nadal były zamieszkiwane. Szybko obrosły w ogrody, infrastrukturę i pewna legendę, która wielu mieszkańcom nie pozwalała na łatwe pogodzenie się z ich utratą. Niebagatelną rolę odgrywała również doskonała lokalizacja. Dzielnica domków fińskich była nostalgiczna wsią w centrum milionowego miasta. Potem do Polski trafiło jeszcze więcej tych domku, za które płacono Finom – koksem i węglem.